:: DOROTA KUŹNIK

Dorota Kuźnik

„Charakterystyka twórczości”

Galeria Re:Medium

Piotrkowska 113

Niemalże wyłącznym tematem swoich obrazów uczyniłam kobietę. Istotą tych kobiecych portretów nie jest jednak, jak w przypadku tradycyjnego portretu próba uchwycenia mimetycznego podobieństwa, a zobrazowanie tego, co składa się na kobiecość, tego, co ją definiuje, określa jej status, kondycję społeczną i kulturową oraz role, jakie odgrywa we współczesnym świecie. W malowanych przeze mnie postaciach nie dostrzegamy portretów konkretnych osób ani autoportretu, to raczej reprezentacje i manifestacje kobiecości i kobiecego uniwersum.

 

Pokazując wypełniające kobiety emocje, zaglądam w głąb ich psychiki. U podstaw tej kobiecej perspektywy, z jakiej portretuję figurę kobiety leżą własne doświadczenia, które uniwersalizuję, nadając im ponadczasowy i ponadjednostkowy wymiar. Moje malarstwo to wnikliwe studium życia kobiety, oparte na własnych przeżyciach i osobistym doświadczeniu, ale jednocześnie odnoszące się do uniwersaliów rzeczywistości kobiecej w aktualnym świecie, do kondycji, roli i statusu kobiety we współczesnej kulturze i społeczeństwie.

 

Mój malarski świat w całości dotyczy pojęcia kobiecości i różnych wariacji na jej temat. Tego, jaka kobieta jest, jak siebie postrzega, jak widzi ją otoczenie i jak stara się ją formować i wywierać na nią presję (cykle „Comme des garçons” i „Egzuwium/Wylinki”). Zawarta w moich płótnach interpretacja kobiecości ukazuje szerokie spektrum kobiecych wizerunków. W szerokim wachlarzu kobiecych przedstawień obok kobiety matki i tematu macierzyństwa oraz idei siostrzeństwa zajmuje figura kobiety androgynicznej. Ukazany w cyklu „Comme des garçons” wizerunek androgynicznej kobiety nawiązujący do Platońskiego mitu Androgyne o dwóch połówkach człowieka animus i anima ma wymowę symboliczną i jest wyrazem tęsknoty i pragnienia utraconej jedności, tego, co męskie i kobiece, uczuciowe i rozumowe, cielesne i duchowe, naturalne i człowiecze, i sięga archetypicznych pokładów znaczeń.

 

Wykreowany przeze mnie androgyniczny typ wizerunku kobiety, będący połączeniem pierwiastka kobiecego i męskiego sugeruje dwuznaczny i płynny stosunek do pojęcia tożsamości płci obecnej mimo panujących w kulturze zasad dychotomii płci i wskazuje na jej performatywny charakter, przekraczający jej normatywne definiowanie i rozumienie. Sugeruje również ambiwalentny stosunek do jednoznaczności życiowych wyborów opartych na prostych dualizmach w kulturze narzucającej binarny porządek.

 

Obrazy należące do tego cyklu wydają się reprezentacją ludzkiej hybrydy, funkcjonującej i oscylującej pomiędzy tym, co męskie i żeńskie. Nie chodziło mi jednak o sportretowanie osoby, w której mieszają się cechy obu płci, gdzie odbiorca na siłę próbuje przyporządkować sportretowaną osobę do danej kategorii, odgadywać płeć osoby przedstawionej na płótnie, a raczej o przekroczenie obowiązujących w kulturze definicji płci i seksualności.

 

Przywołując mit o androgynii platońskiej kreuję wizerunek kobiety bez jakichkolwiek implikacji dotyczących jej seksualności czy tożsamości płciowej. Chodzi tu bardziej o wskazanie na figurę androgyne jako utraconego symbolu harmonijnej Dwójjedni tego, co męskie i kobiece – coincidentia oppositorum – w jej pierwotnym, archaicznym, mitycznym znaczeniu bez zgłębiania się we współczesne analizy tego zmiennego, ze względu na jego płynny kontekst kulturowy, pojęcia.

 

Według antycznych koncepcji człowiek androgyniczny jest uosobieniem idealnego i pełnego bytu, symbolem człowieka idealnego, łączącego w sobie pierwiastki kobiece i męskie, zachowującego w ten sposób pełną jedność lub w całkowitej opozycji istotą będącą połączeniem dysharmonii i przeciwieństw stanowiących źródło niekończących się cierpień.

 

Malarskie reprezentacje kobiecości i tematyzowana w tym cyklu obrazów kobiecość i jej tożsamość płciowa przekracza ramy binarnego podziału płci i sytuuje się poza matrycą heteronormatywności i ponad wszelkimi podziałami na hetero- i nieheteronormatywne tożsamości i wszelkie identyfikacje niebinarne. Obecne w tym cyklu wcielenia kobiecości to portrety kobiet, w których nie skupiam się na oddaniu wizji konwencjonalnego kobiecego piękna, ale raczej na wyzbyciu się atrybutów uważanych za kobiece. Wykreowane przeze mnie postaci, choć niepozbawione do końca kobiecych atrybutów, zdają się wykraczać daleko poza modelowe reprezentacje kobiecości. Dotykam tym samym problemu podmiotowości kobiet. Podważam i celuję w obraz idealnej, uprzedmiotowionej reprezentacji kobiety przedstawianej z perspektywy zmaskulinizowanej i patriarchalnej kultury.

 

W rysach twarzy portretowanych przez mnie kobiet zaklęte są historie ich życia i ich wyborów. Niczym Madonny z płócien gotyckich i renesansowych mistrzów, majestatycznie celebrują zarówno pełną samoświadomość, jak i kruchość. Posągowo niewzruszone, a jednocześnie rozdarte między nieustannie dokonywanymi wyborami opowiadają o podwójnej naturze kobiecości, o naszej jasnej i ciemnej stronie, i przedstawiają wprost całą emocjonalną złożoność naszego kobiecego losu. Malowane przez mnie uniwersum kobiecości to gra oparta często na przeciwieństwach. Mocne, intensywne spojrzenia kobiet poza granice obrazu mogą sugerować ambiwalentny stosunek do jednoznacznych życiowych wyborów opartych na prostych dualizmach.

 

Wchodząc w dialog z dyskursem postfeministycznym podejmuję próbę redefinicji i reinterpretacji pojęcia kobiecości w malarstwie opartą o modelowe reprezentacje kobiecości, idealne, uprzedmiotowione, tradycyjnie ukazywane na wizerunkach kobiet w malarstwie. Chętnie sięgam po strategie subwersywne. Nie jest to jednak skrajny feministyczny interwencjonizm i aktywizm.

 

W szerokim spektrum kobiecych przedstawień ważne miejsce zajmuje figura kobiety matki i temat macierzyństwa. Tematem wielu moich obrazów jest spoczywające i ciążące na kobietach przekleństwo czy błogosławieństwo macierzyństwa. Obok tematyki przedstawiającej macierzyństwo kreuję też pozytywny model kobiecości realizowanej poza macierzyństwem. Ukazuję kobiety, które samodzielnie i świadomie dokonują wyborów dotyczących ich macierzyństwa i kulturowo oraz biologicznie określonych społecznie ról. W wizerunkach pozornie milczących, ukazanych w statecznych pozach kobiet zdaje się kryć postawa sprzeciwiająca się byciu ofiarą przeznaczenia, powołania do pełnienia przypisywanej im społecznej roli matki i macierzyństwa jako jedynej słusznej możliwości realizowania się i manifestowania kobiecości. Próba pogodzenia tych sprzecznych, wykluczających się postaw (wobec społecznych oczekiwań), określa jednak często sposób społecznego funkcjonowania wielu kobiet w ramach patriarchalnej kultury dominującej w wielu społeczeństwach.

 

Odpowiedzialność kobiety za pokoleniową ciągłość, ciążące na niej brzemię reprodukcyjnej powinności, obowiązek przeznaczenia i powołania do macierzyństwa, przypisanie do społecznie i kulturowo usankcjonowanej oraz biologicznie i organicznie zdeterminowanej roli matki – to tematy podejmowane w poświęconych tematyce macierzyństwa obrazach.

 

Źródłem moich inspiracji i fascynacji są wczesny i dojrzały renesans, późny gotyk, XVI-wieczna sztuka Europy Północnej. Tworzę też prace będące odwołaniem do poetyki modernistycznej, a moja refleksja na temat sztuki rozciąga się również na poszukiwania w kierunku malarstwa autotematycznego.

 

Przez nawiązanie dialogu ze spuścizną sztuki dawnej dokonuję reinterpretacji języka ikonograficznych schematów malarstwa przeszłości. Nie chodzi tu jednak o proste trawestacje czy kolejne redakcje malarstwa dawnych mistrzów, a o redefinicje języka schematów ikonograficznych. Podjęte przeze mnie transpozycje dzieł to raczej amplifikacje, wzbogacające lub redukujące na zasadzie formalnego cytatu konwencje i schematy obrazowania czerpane ze sztuki dawnej. Posługuję się archaizacją i stylizacją, lecz opowiadam o problemach ponadczasowych, także współczesnych.

 

W swoich obrazach tworzę wizerunek kobiety, inspirowany stylistycznie i formalnie malarstwem średniowiecznym i wczesnorenesansowym oraz językiem ikonograficznym malarstwa przeszłości, poprzez płasko, linearnie potraktowane sylwetki ze sztucznie pogłębioną przestrzennością. Dostrzec w nich można cytaty wprost z malarstwa renesansowego, bądź jedynie elementy ikonograficzne, odwołujące się do takich typów ikonograficznych jak: Sacra Conversatione, Imago Pietatis, Pieta, Maestas, Madonna tronująca z Dzieciątkiem, Venus pudlica, Mater Dolorosa, Mater Lactans (cykl „Współczesne Madonny”). Cechą wyróżniającą są frontalizm i hieratyczność potraktowanej syntetycznie postaci, pionowość w kompozycji centralnej i upodobanie do symetrii. Odwołuję się także do tradycji portretu trumiennego, portretu podwójnego i konwencji portretu fotograficznego epoki wiktoriańskiej (tzw. portret fotograficzny z ukrytymi matkami „hidden mothers” – cykl „Hidden Children – Hidden Mothers”). Wykorzystując motyw konterfektu podwójnego, nawiązuję do dualizmu ciała i duszy, piękna i brzydoty, rozkwitu i rozkładu, młodości i starości, wreszcie życia i śmierci – motywu niezmiennie pojawiającego się w mojej twórczości. Przedstawione w moim malarstwie figury o solidnym wolumenie, pozornie mocno osadzone w codzienności, zdają się być jednak oderwane od rzeczywistości, zawieszone w próżni, w niebycie, jakby lewitujące, uwolnione od życia, zwolnione z doczesności. Trwają w sennym odrętwieniu, zawieszone w nieważkości na granicy życia i śmierci.

 

W moich obrazach wyrafinowanemu pięknu towarzyszy podszyty niepokojem turpizm. Brzydota nie jest tu jednak zwyczajną prowokacją, lecz ma skłonić odbiorcę do poszukiwań i redefiniowania pojęć „piękna” i „brzydoty”. Moje malarstwo to nie „ładny obrazek”, można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że moje obrazy są brzydkie w rozumieniu brzydoty kwalifikowanej estetycznie pozytywnie, jako formosa deformitas, będącej bardziej adekwatnym środkiem ekspresji i artystycznego wyrazu do oddania niepokoju, lęku, sprzeczności, stanów wewnętrznych napięć i głębokich przeżyć. Często działam na widza celową deformacją, bądź też bardzo odważnym tematem, nie pozwalając mu na poddanie się łatwemu pięknu.

 

Zanurzenie w tematyce związanej z cierpieniem, niedoskonałością ciała, macierzyństwem związane jest ze stale towarzyszącym nam immanentnie, choć tak bardzo wypieranym ze świadomości tematem śmierci.

 

W stworzonych przeze mnie trzech cyklach obrazów „Hidden Children – Hidden Mothers” („Ukryte dzieci – ukryte matki“), „Schöne Wiege meiner Leiden, schönes Grabmal meiner Ruhe” („O kołysko moich stroskań, piękna jak spokojny grób), „La petite mort” („Mała śmierć”) poruszam tematy związane ze śmiercią, nieobecnością, egzystencjalnym lękiem, często wypierane ze świadomości i współczesności. Ukazany jest w nich intymny związek życia i śmierci, która zgodnie z koncepcją Hansa Beltinga była i jest wciąż najsilniejszą motywacją dla ludzkiej praktyki obrazowej. Być może tematyzowanie śmierci, obrazowanie jej, jest próbą jej oswojenia. Belting uważa, że samo obrazowanie już jest próbą obłaskawiania śmierci. Jedynie przez obraz możemy tego tematu dotknąć, ponieważ obraz jest obecnością, hierofanią (objawieniem się świętości, wtargnięciem sacrum w sferę profanum), jest medium pośredniczącym między światem żywych a światem umarłych.

 

Obecne w moich pracach figury, odwołujące się do śmierci przypominają Mojry, płaczki, swoją formą kojarzące się z sarkofagiem czy trumną. Figury, symbole i tematy zaczerpnięte z właściwych dla dwóch konwencji ikonografii: konwencji malarstwa sakralnego i tradycji polskiego barokowego portretu trumiennego, ukazują portrety zmarłych kobiet czasem z otwartymi, z czasem zamkniętymi oczami, uczestniczących we własnych fête funèbre.

 

W moich pracach przywołujących tematykę śmierci panuje pewien rodzaj somnambulicznej atmosfery, zawieszenia między snem a śmiercią. W tych przedstawieniach odwołuję się również do obecnych w sztuce sepulkralnej/funeralnej dwóch typów posągów: postaci nagrobnej figury leżącej i oranta. Nasuwa się tu oczywiste podobieństwo leżącej figury ze średniowiecza i wczesnej epoki nowożytnej do tradycyjnej pozy zmarłych wystawianych na widok publiczny do dzisiaj w szpitalu i domu pogrzebowym.

 

W obrazach tematyzujących śmierć obecne są nawiązania do wizerunków śmierci, od przedstawień moralizatorskich (średniowieczne i barokowe memento mori), zakorzenionych w myśleniu religijnym, po wizerunki śmierci związane ze świecką tradycją ikonografii funeralnej, fotografią post-mortem, maską pośmiertną, rzeźbą nagrobną czy portretem trumiennym.

 

„Hidden Children – Hidden Mothers” to cykl prac o bardzo osobistej wymowie, ale jednocześnie wpisujący się w nurt malarstwa autotematycznego, tematyzującego medium fotografii odwołującego się do koncepcji obrazu i medium Hansa Beltinga. Tytułem tego cyklu nawiązuję formalnie do konwencji tzw. portretu fotograficznego z ukrytymi matkami („hidden mothers”) epoki wiktoriańskiej. Tytuł ten poszerzony o parafrazę „hidden children” odnosi się do szerszego kontekstu rozumienia wymowy tej pracy i posiada swój pendant w postaci osobistego doświadczenia. Operując niedopowiedzeniem, figurą pustki i braku, milczeniem pokrywam fakt nieobecności/nieposiadania głównego bohatera tej opowieści, tj. dziecka.

 

Odwołuję się także do tradycji portretu trumiennego i portretu podwójnego. Sięgając do gatunku portretu podwójnego celowo uwypuklam obecność figury poprzez jej multiplikowanie, a raczej zwierciadlane odbicie analizując jednocześnie kwestię odwzorowania, lustrzanego odbicia, ale i bliźniaczego podobieństwa. Bo kwestia podwójności to zarazem też kwestia przedstawienia – pytania, na ile to, co przedstawione odpowiada rzeczywistości, czy przedstawienie mówi o nas prawdę, czy jest tylko wyobrażeniem nas samych, a zarazem dlaczego tak łatwo utożsamiamy przedstawienie z tym, co przedstawione. Funkcja powtórzenia w cyklu „Hidden Children – Hidden Mothers”, gdzie sięgam po konwencję portretu podwójnego ma wartość terapeutyczną, uwalniającą, funkcję uzdrawiającą, jest sposobem obrony przed emocjami, traumą. Tu powtórzenie nie osłabia a wzmacnia, podwaja siłę przedstawienia. Ten rodzaj rozdwojenia wynika z dualizmu natury każdego człowieka, tego, co w nim dobre i złe, wyparte i wmuszone, prywatne i publiczne, co przynależy jednocześnie kulturze i naturze, duchowe i materialne/fizyczne. Nie ma znaczenia, czy jest to jedna i ta sama czy inna osoba, to rodzaj portretu syntetycznego – moje postacie noszą cechy zarówno mnie samej, jak i kobiet z mojego najbliższego otoczenia. Nie są to tradycyjne portrety z zachowaną charakterystyką i uchwyconym podobieństwem. Zdają się być portretem jednej i tej samej, choć innej kobiety. Źródłem obrazu bowiem zgodnie z koncepcją Hansa Beltinga, wskazującego na funeralne korzenie przedstawień człowieka sztuce, zwolennika koncepcji antropologicznego spojrzenia na sztukę – nie jest podobieństwo, lecz próba zastąpienia nieobecnego ciała obecnym obrazem.

 

W niektórych obrazach należących do cyklu „Hidden Children – Hidden Mothers” kreuję coś w rodzaju „antyportretu”, bo skoro portret ukazuje obecność konkretnej portretowanej osoby (fr. portrait – wydobywać na światło dzienne, wyjawiać, pokazać), o tyle antyportret może zakładać jedynie potencjalne obecności, bądź ich brak, nie pokazuje, nie wyjawia, a zasłania to, czego nie ma. Dlatego też w pierwszym członie tytułu pojawia się słowo children a nie mothers, bo to one – dzieci, a nie matki są tematem tego „antyportretu”.

 

Obecny w dziejach i tradycji obrazowania idei marności w sztuce motyw śmierci pojawił się w moich obrazach jako wyraz refleksji nad miejscem śmierci w codziennym doświadczeniu współczesności, w obliczu współczesnego kryzysu, tabuizacji i anihilacji śmierci. Śmierć stała się niewymawialna, została wyparta ze współczesności, utraciliśmy śmierć z języka. Anihilacja i tabuizacja śmierci sprawiają, że fakt śmierci jako doświadczenia codzienności jest w postmodernistycznej kulturze konsumpcyjnej spychany na margines świadomości. Śmierci jest nie po drodze z hedonizmem współczesnego społeczeństwa konsumpcyjnego. Rozwój kapitalizmu przemysłowego, świadomość związana z procesami higienizacji prowadzi do medykalizacji śmierci, przenoszenia śmierci za parawany szpitalne.

 

W obrazach zatytułowanych „O kolebko moich stroskań, piękna jak spokojny grób” będących ilustracją barokowego motywu „kolebka grobem” odwołuję się do jednego z czołowych przedstawicieli barokowej poezji Daniela Naborowskiego i jego wiersza „Krótkość żywota”. Pobrzmiewają tu również echa romantycznej koncepcji śmierci zaczerpniętej ze strof wiersza niemieckiego poety doby romantyzmu Heinricha Heinego, którego tytułem „Schöne Wiege meiner Leiden, schönes Grabmal meiner Ruhe” posłużyłam się w cyklu moich prac tematyzujacych śmierć.

 

Śmierć jako doświadczenie codzienności zostało wyparte ze świadomości. Jak pisał Gaspar Noe, argentyńsko-francuski reżyser, scenarzysta i aktor, śmierć kojarzy nam się już tylko z metaforą, figurą retoryczną, pojęciem abstrakcyjnym, a nie konkretnym doświadczeniem codzienności. Anihilacja, unicestwienie i tabuizacja śmierci, marginalizowanie jej, spychanie śmierci na marginesy i obrzeża życia, skrywanie zmarłych za murami szpitala, prosektorium i cmentarza.

 

Co nas ratuje przed związanym ze śmiercią smutkiem i żałobą, nas, którzy, bez wyjątku, żyjemy w ponurej perspektywie śmierci, co nas zbawia od smutku i ratuje od melancholii? Miłość, bliskość drugiego człowieka, kontemplacyjne spojrzenie na przyrodę i doświadczenie sztuki, obcowanie ze sztuką, z malarstwem, poezją, literaturą, muzyką.

 

Intymny związek życia i śmierci opiera się wszelkim próbom oswajania uniwersalizacji tego tematu. Ta intymność krańcowych doświadczeń każdego z nas, wyznaczających początek i koniec naszego istnienia, sprawia, że każdy indywidualnie musi się z nią zmierzyć. Intymność tej relacji sprawia, że wszelkie próby oswajania śmierci przez uniwersalizowanie treści związanych z nią i żałobą są skazane na porażkę, bo to doświadczenie jednostkowe, indywidualne. Choć śmierć traktowana niegdyś bardziej jako akt społeczny, oswojona i naturalna, intensywniej funkcjonująca w świadomości społecznej, nie była, tak jak obecnie, intensywnie wypierana na margines życia, na peryferia istnienia, na obrzeża egzystencji. Nie chodzi mi o wskazanie konieczności zmiany postrzegania śmierci i żałoby, czy poszerzania sposobów postrzegania śmierci. Tematyzowanie śmierci to jedynie indywidualna próba oswojenia/obłaskawienia jej.

 

Obrazy z cyklu „La petite mort” są wyrazem mojej fascynacji dotyczącej obrazów, metafor, skojarzeń, które przybliżają tajemnicę związku śmierci i erotyzmu / Eros i Tanatos. Właśnie dlatego, że jesteśmy ludźmi, że żyjemy w ponurej perspektywie śmierci, znamy też bezbrzeżną przemoc erotyzmu („Łzy Erosa” Georgesa Bataille’a). Za tytuł tego cyklu posłużyło mi obecne w języku francuskim wyrażenie la petite mort, które oznacza „małą śmierć”, krótką utratę przytomności lub osłabienie świadomości, szczególnie podczas snu lub podczas orgazmu. Doznawane na wskutek orgazmu wszechogarniające fizyczne doznania, połączone z utratą kontroli, mogą przypominać ocieranie się o śmierć, stan bliski omdleniu i namiastkę śmierci. W pierwotnym znaczeniu oznaczało „omdlenie”, „skurcz nerwowy”, we współczesnym użyciu termin ten jest ogólnie interpretowany jako opis stanu nieświadomości po orgazmie. Szerzej, może odnosić się do duchowego uwolnienia, które przychodzi wraz z orgazmem lub do krótkiego okresu melancholii lub transcendencji w wyniku wydatkowania „siły życiowej”.

 

 

Dorota Kuźnik do wystawy PASJE